sobota, 29 lutego 2020

Michał Rusinek: "Zaklęcie na W"


Jeżeli tylko mam okazję sięgam po książki Michała Rusinka. Lubię jego styl, jego spostrzeżenia dają mi do myślenia. Aa i też dzięki niemu staram się nie używać zbyt wielu zdrobnień.

Tym razem sięgnęłam po książkę przeznaczoną dla dzieci, ale nie infantylną, o wojnie.
Włodek opowiada jak zaczęła się wojna, o której szeptali dorośli, nie wiedział co to znaczy. Sądził, że jest to jakieś zaklęcie złego czarnoksiężnika. Nie wiedział, co na dłuższą metę oznacza życie z Czarnymi Panami we własnym państwie. Wiedział, że Ci co są dobrzy, to Biali Panowie.

Jego zasługi zaczynają się od momentu, gdy woził "zaproszenia na ślub" małym rowerkiem do ludzi, których adresy musiał znać na pamięć, bo nie wolno mu było ich zapisywać. Dziwił się,
że co tydzień zawozi te zaproszenia do tych samych ludzi i że oni wtedy smutnieją.

Jego opowieści to nie tylko te związane z przewożeniem rozkazów, ale też o życiu w szkole z internatem, gdzie dostał przezwisko Dusza, ze względu na pewną niecodzienną przygodę.
Włodek też bardzo prostu próbuje opisać świat wojny, jako ten, który utracił barwy - jest czarno-biały. Wszystko jest znacznie trudniejsze, niezrozumiałe, straszne.

Książka napisana w sposób prosty, choć o trudnych sprawach i bardzo wzruszająca. Warto przeczytać wraz z dzieckiem, aby wytłumaczyć niektóre sytuacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz