sobota, 14 marca 2020

Stefan Zweig: "Dziewczyna z poczty"


Chyba ze dwa lata temu natrafiłam na fragment książki Stefana Zweiga. Poczułam się zaintrygowana i obiecałam sobie, że kiedyś to przeczytam. Oczywiście od razu wpisałam sobie to na moją listę ku pamięci, bo z pamiętaniem to u mnie różnie bywa. I w końcu nadszedł ten czas. Natrafiłam ponownie na ten tytuł przypadkiem, ale że wpisuje mi się do wyzwania u Lidzi, to sięgnęłam po nią bardzo chętnie.

Początek lektury nie zapowiadał się emocjonująco. Raczej odebrałam to jako poetycką prozę, gdzie roi się od pięknych porównań, metafor i przymiotników.  Jakie było moje zdziwienie, gdy po długim opisie poczty, Christine i jej matki oraz ich warunków lokalowych, nagle akcja zaczęła powoli przyspieszać jak ten pociąg, który wywiózł główną bohaterkę na spotkanie z wujostwem do pięknego kurortu.

Christine, pracownica austriackiej poczty, która zaznała biedy, przeżyła I wojnę światową, nagle z malutkiej mieściny jedzie do Szwajcarii do kurortu na 2 tygodnie, aby spędzić czas z nieznanym sobie wujostwem. Ciotka Claire, siostra matki, po skandalu i romansie z żonatym mężczyzną, wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie wyszła bogato za mąż i nie odzywała się zbyt często do rodziny, a już na pewno nie pomagała im finansowo, ani ich nigdzie nie zapraszała. Nawet paczki z jedzeniem w ciężkich czasach im nie przesłała. Ciotka wstydząc się ubóstwa siostrzenicy nie tylko daje jej w prezencie piękne suknie, ale też zabiera ją na zakupy i do fryzjera, gdzie brzydkie kaczątko szybko przeistacza się w łabędzia. Christine, która przyjechała wystraszona, zawstydzona i niepewna siebie, nagle widzi u siebie zmianę. Jak to się potoczy dalej? Czy zmiana Christine zaszła tak daleko, że zmieniła się na zawsze? Czy może wraca jak najszybciej do chorej matki?

Ciekawa i dobrze, pięknie, poetycko napisana powieść. Dobrze poznać nowego autora i zaraz trafić na tak interesującą lekturę.


SPOILER:
Zakończenie otwarte.