To był bardzo udany tydzień. W końcu wróciły siły i chęci i wyhaftowałam małe świąteczne serduszko. A wszystko za sprawą pani doktor, do której trafiłam po wielu tygodniach choroby. Zrobiła mi na miejscu na cito sporo badań i dobrała tak lek, że czuję się nie dość, że o wiele lepiej, to jeszcze na dodatek od tego czasu nie wzięłam żadnej tabletki przeciwbólowej, bo jej nie potrzebuję J
W Sylwestra zafarbowałam włosy na ciemny brąz, czyli mój
naturalny kolor włosów. Samego zaś Sylwestra spędziliśmy z mężem, synkiem i
rodzicami wspólnie. Mąż przygotował 3 różne rodzaje mięs, z czego szaszłyki
drobiowe z morelą i cebulą zostały upieczone na grillu. Niebo w gębie J
Od 1 stycznia zdążyłam przeczytać w całości dwie książki:
Bardzo dobry reportaż od kuchni, gdzie jak się okazuje
kucharze nie tylko gotują dla pracodawców, ale są też zaufanymi osobami, często
wiedzącymi więcej o dyktatorze niż żona. Muszę koniecznie sięgnąć po więcej
tekstów pana Szabłowskiego.
Hihi, kto się brzydzi i jest delikatny – raczej niech nie
sięga po tą pozycję. Co prawda wszystko jest opisane lekko i ze smakiem, jednak
tematyka trawienia i wydalania jest wszech obecna. Mary Roach jak nigdy nie
zawodzi i potrafi podać nie tylko statystyki, temat od strony biologii czy
chemii, ale podaje również mnóstwo ciekawostek i opisuje różne eksperymenty
naukowców.
W Nowy Rok postanowiliśmy przesadzić naszą choinkę, bo w
domu było dla niej za ciepło mimo podlewania, gubiła igły. Mam nadzieję, że
przyjmie się w nowym miejscu i będzie ozdabiać nasz ogród.
Mam nadzieję, że Wasz Nowy Rok zaczął się dla Was równie
dobrze jak dla mnie.
A teraz jeszcze mała prośba, jeżeli ktoś z Was może wspomóc zbiórkę pieniędzy dla małej dziewczynki chorej na SMA, to zróbcie to proszę - dla Was złotówka jest małym wyrzeczeniem, a dla niej oznacza zbliżenie się do celu, do odzyskania zdrowia.
https://www.siepomaga.pl/laura-sma