Po ostatnią w styczniu 2020 roku lekturę
sięgnęłam ze względu na wyzwanie u Czarnej Damy z Misiowego Zakątka.
Wypożyczyłam ją w bibliotece jakiś czas temu, bo autorka miała nazwisko na S.
Według noty wydawcy:
"Siedemnastoletnia Cecylia jest beztroską inteligentną nastolatką, kierującą się w życiu zasadą przyjemności.
Lubi manipulować ludźmi i potrafi robić to tak, aby wszystko szło po jej myśli.
Podczas wakacji, które spędza z ojcem i jego aktualną partnerką, z nudów i
ciekawości knuje intrygę, posuwa się jednak za daleko i w pewnej chwili
przestaje panować nad wydarzeniami"...
Książka nie zaczynała się jakoś
szczególnie ciekawie, ale gdy poznałam już bohaterów, to akcja przyspieszyła.
Cycylia i jej owdowiały ojciec to takie lekkoduchy, lubiące przyjemność, zabawę
i brak wysiłku. Cecylia nie zdała egzaminów w szkole, przez co nie ukończyła
edukacji - ojciec się tym nie przejął, bo w końcu jego piękna córka na pewno
znajdzie sobie bogatego mężczyznę, który będzie spełniał jej zachcianki. Już to
mnie oburzyło, a to był dopiero początek.
"Witaj, smutku" jest króciutka
i rozumiem, dlaczego po wydaniu - stała się bardzo popularna. W latach 50 XX
wieku musiała jeszcze bardziej oburzać i być rewolucyjna. Panienka z bogatego
domu, a taka manipulantka, intrygantka, lubiąca uciechy życia... Sceny
pocałunków, nie ukrywanie romansów ojca przed córką. Dzisiaj to już nie
szokuje, jednak warto przeczytać i zobaczyć czy panna Cecylka dojrzeje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz