poniedziałek, 17 lutego 2020

Anna Fryczkowska: "Sześć kobiet w śniegu (nie licząc psa)"



Oj, ta książka była u mnie jak wyrzut sumienia. Najpierw długo jej szukałam w bibliotekach, w końcu kupiłam i... odłożyłam na regał. Od jakiegoś czasu rzadko sięgam po kryminały, a jeżeli już to okraszone humorem lub coś z licznych tytułów Agathy Christie. Jednak przedłużająca się choroba i na dodatek skaleczony palec w prawej ręce (przez miesiąc nic nie szyłam, nie wycinałam, nie kleiłam) zmusił mnie do sięgnięcia do swoich zapasów na półce.

Wyobraźmy sobie kilka kobiet, odciętych od świata przez śnieżycę, lekko wstawionych i mających różne pretensje do innych. Brzmi groźnie? A wcale nie zaczęło się tak źle. Impreza dla koleżanek, w nowej, luksusowej willi od jednej z nich. Wśród gości dwie pisarki (kiedyś przyjaciółki), jedna pani psycholog, pani polityk, gospodyni domowa. Najpierw na jaw wychodzi, że gospodyni ma siostrę i pomoc domową. Następnie wychodzą kolejne sekrety, coraz bardziej zadziwiające. I gdy już myślimy, że autorka nas niczym nie zaskoczy - znaleziono zwłoki... A policja w taką śnieżycę na takie odludzie nie przyjedzie. Zaczyna się dochodzenie. Kto zabił? Czy któraś z nich? Czy może ktoś spoza ich grona?

Ciekawe rozwiązanie, sporo problemów bohaterek i mały pies, który co chwilę ujada. Oj, to będzie długa noc i obfitująca w zaskakujące historie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz