Tym razem podsumowanie obejmuje dwa tygodnie. Zacznę od tego, że wraz z mężem postanowiliśmy wciągnąć rodziców w rytuał jedzenia wspólnych śniadań w niedzielę. Ponieważ w dobie pandemii nie uczęszczamy na nabożeństwa, to postanowiliśmy niedzielne poranki przeznaczyć dla rodziny. Muszę przyznać, że to całkiem miły czas i troszkę ładujący akumulatory wszystkim. I polecam wszystkim tym, którzy mają taką możliwość. Co prawda poranne leniuchowanie kusi, ale warto się przełamać J
Po drugie zdążyłam w trakcie tych 14 dni wyhaftować małą
gwiazdę betlejemską, przygotować wianek i kartki do zabawy u Iwanny.
Dzisiaj pochwalę się haftem, a kartki z wiankiem doczekają
się osobnego posta.
I jak większość z Was już się domyśla, co nieco zdążyłam
przeczytać:
- Maciej Wasilewski: „Jutro przypłynie królowa” – bardzo dla
mnie ciężka i smutna książka. Czytałam ją trzy dni mimo niewielkich gabarytów.
Historia o ludziach z wyspy Pitcairn, którzy podchodzą do obcych z rezerwą i
nieufnością. Nie lubią rozmawiać z nikim spoza wyspy. A dlaczego? No cóż, każde
społeczeństwo ma coś do ukrycia. Jednak czasami, gdy tajemnice wyjdą z ukrycia
może się okazać, że ludzie potrafią innym stworzyć piekło na ziemi.
- Michael Sadler: „Anglik w Paryżu: Edukacja kontynentalna” –
widać, że to nie moja bajka. Spodziewałam się mnóstwa opisów dań, kultury, a
dostałam sarkastyczny obraz Francji.
- Rubem Fonseca: „Wielkie emocje i uczucia niedoskonałe” –
bardzo dziwna, ale wciągająca opowieść o reżyserze, który od dawna cierpi na
brak weny i nie potrafi poradzić sobie z własnymi emocjami. Jednak jego życie
zmienia się w dniu przeprowadzki do nowego mieszkania. Tam wpuszcza pewną
kobietę do środka, gdy ta szukała pomocy. Rankiem okazuje się, że nieznajoma
zostawiła pewną paczkę z krótkim liścikiem.
- Anthony Bourdain: „O,
kuchnia!: Kill Grill 3” – no cóż, kolejny zawód tego miesiąca. Nie uśmiałam się,
nie dowiedziałam zbyt dużo, na dodatek naczytałam się o samym kucharzu
stanowczo za dużo. Dam szansę jeszcze 2 części, zobaczymy czy wtedy coś
zaiskrzy.
- Iza Klementowska: „Samotność Portugalczyka” – reportaże o
Portugalii, jednak nie tej pokazywanej turystom, lecz samotnej, cienistej,
trudnej.
- Daniel Magariel: „Nasz chłopak” – kolejna powieść, która
nie trafiła na swój czas lub jest po prostu nie dla mnie. Opowieść o ojcu,
który wraz z synami ma rozpocząć nowe życie w innym mieście. Wszystko od nowa, z
dala od żony/matki, od znajomych i wszystkiego co się wydarzyło do tej pory w
ich życiu. Trudna, gęsta powieść. Tym bardziej intensywny przekazuje obraz
autor, że robi to dosłownie na kilkudziesięciu stronach.
Z synkiem z czytanych po raz pierwszy książek:
- Kicia Kocia nie może zasnąć (Głowińska Anita)
- To moje! (Głowińska Anita)
- Całuski i buziaczki (Frączek Agnieszka)
- Franklin i ciasteczka (Bourgeois Paulette)
- Jak złapać spadającą gwiazdę (Howarth Heidi) – najlepsza z
tego zestawienia powiastka, piękne obrazki i ciekawy przyczynek do dalszej
dyskusji z dzieckiem.
Pozdrawiam serdecznie
Jak zawsze czytelniczo do przodu. Podziwiam ten Twój zapał do czytania. Hafcik jest uroczy i na pewno znajdzie swoje miejsce
OdpowiedzUsuńWspólna śniadanka to świetny czas dla Wszystkich i jak najbardziej należy je celebrować.
Pozdrawiam
Aniu gdyby nie czytanie, to bym nie wiedziała co wieczorami robić :)
UsuńUściski
Ja ostatnio staram się wybierać książki czy filmy o lżejszej tematyce, bo mam dosyć tych wszystkich kataklizmów i innych strasznych rzeczy, które wyrabiają się na świecie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Też staram się wybierać lżejsze tematy, ale po prostu na półce mi leżą takie a nie inne pozycje i przyciągają mój wzrok, więc czytam.
UsuńPozdrawiam seredcznie
Fajny hafcik :) Kasiu jak zwykle ładny stosik przeczytanych (pomińmy te mniej ciekawe - haha i u mnie też w tym miesiącu takowe są ) te wspólnie czytane z synem na pewno trafione i urocze :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Jakoś w tym miesiącu aż kilka mi się trafiło takich nieciekawych pozycji, ale to rzadkość, więc nie narzekam :)
UsuńBuziaki Beatko
Kasiu, pomysł na wspólne śniadania jest super. Takie posiłki przy wspólnym stole niezwykle wzmacniają rodzinne więzi.
OdpowiedzUsuńŚliczny hafcik. I jak zawsze podziwiam zapał czytelniczy.
Uściski.
Dziękuję Małgosiu :) Buziaki
UsuńPodoba mi się pomysł na wspólne śniadanka ale u nas to nierealne z uwagi na odległość. Częściej udaje nam się zorganizować wspólne niedzielne obiadki:) Śliczna gwiazdka Kasiu, ciekawe jak ją wykorzystasz? Przesyłam buziaczki:)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem jak wykorzystam gwiazdkę, ale kusił mnie ten haft, więc wyszyłam :)
UsuńUściski Ewuś
Wzorek gwiazdy bardzo ładny. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńDziękuję Alicjo, pozdrawiam
UsuńIntensywnie, rodzinnie czyli pięknie i zwyczajnie :-) Fajny taki czas :-) Oby takich chwil jak najwięcej było :-) Hafcik śliczny, będzie na kartkę? A stosik przeczytanych książek jak zawsze u Ciebie imponujący :-)
OdpowiedzUsuńUściski Kasiu :-)
U nas w rodzinie ( w sensie z rodzicami) to raczej niezwykły czas. U mnie w domu rodzinnym nie było zwyczaju jedzenia wspólnych posiłków, dlatego z mężem próbujemy to zmienić :)
UsuńBuziaki Kasieńko
Kasiu, takie śniadania to wspaniały pomysł i na pewno przyniesie wiele "korzyści" obu stronom. Ja niestety oddalona jestem od mamy i sióstr ponad 500km... więc na śniadankach raczej nie mamy możliwości się spotykać. Haft gwiazdy wow! cudowny. Pierwsza książka, choć smutna to intryguje... a "Franklin" rozczula i przywołuje piękne wspomnienia, to była ulubiona seria książeczek mojego synka, ach!!! Ściskam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńA u nas Franklin nie jest hitem, jakoś młodemu nie podchodzi za bardzo. A przecież lubi bajki ze zwierzątkami, ale ta jakoś go nie potrafi wciągnąć.
UsuńBuziaki Aniu
Piękną gwiazdę wyhaftowałaś, ja Kicię kocię czytam z wnusią. Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńSama Kicia Kocia mi się nie podoba (postać, ta wielka głowa), ale książki są całkiem znośne :)
UsuńZ całego zestawienia najbardziej podobają mi się książki... czytane z synkiem. No i gwiazda oczywiście. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńBo dla dzieci takie fajne teraz drukują książki. Nie powiem ile czasu mój synek może siedzieć i oglądać ilustracje. jest zafascynowany nimi.
UsuńŚliczną gwiazdę wyhaftowałaś :). I jak zawsze podziwiam Twoją czytelniczą pasję :).
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Hihi, moja pasja ma się całkiem dobrze, a liczę na to, że gdy zacznie się ładniejsza pogoda to więcej będę miała czasu.
UsuńBuźka
Takie rodzinne śniadania też są ważne. Umacniają wewnętrzne więzi. Cudowny hafcik. Jestem ciekawa jakiej wielkości jest ta gwiazdka(czy na zdjęciu jest w proporcji 1:1, powiększona, czy też pomniejszona). Wynik czytelniczy jak zwykle zachwyca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Gwiazdka jest wielkości mniej więcej 9x9cm.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Fajny hafcik:) U mnie ostatnio czytanie leży :/
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba odłożyć książki na bok, żeby odpocząć i nabrać znowu ochoty na czytanie. Może to też gorsze samopoczucie przez pogodę lub zmęczenie?
UsuńBuziaki
Zwyczaj z niedzielnymi śniadaniami bardzo fajny. Moi rodzice mieszkają bardzo blisko więc może skopiuję Twój pomysł. Hafcik piękny. Ja niestety nie mam zbyt dużo czasu na czytanie i od dwóch tygodni nie mogę skończyć jednej książki, ale może dlatego, że mnie nie wciągnęła?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:-))
Szczerze polecam, to bardzo fajnie buduje cały dzień. Poza tym mam wtedy poza mężem i synkiem osoby, które próbują moje potrawy :)
UsuńKsiążkę odłóż jak po 50 stronach nie wciągnęła Cię, może to nie czas na akurat jej lekturę, a może po prostu jest słaba? Czytanie to ma być przyjemność :)
Uściski
Jaki fajny pomysł ze śniadaniami, zwłaszcza teraz kiedy każdy potrzebuje bliskości.
OdpowiedzUsuńI hafcik piękny, dopracowany. Co miesiąc jedne i na grudzień jesteś gotowa. I pisze to ta, która nie ma ani jednej kartki na Wielkanoc. Muszę wyciągnąć koraliki. Z nich wspólnie z Tygrysem coś zrobimy.
Serdeczności